Lisette
| Umarły |
Dołączył: 13 Sie 2012
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pon 23:24, 13 Sie 2012 Temat postu: KP Lisette |
|
Imię: Lisette De'Lacour. Ma się te korzenie we Francji.
Wiek: Całkowicie dorosła. Liczy sobie już trzy lata.
Rasa: Lew, a co!
Historia: Była to doprawdy ciemna i okropnie zimna noc, kiedy na świat przyszły trzy małe lewki. Jeden - cały czarny z czerwonymi oczami. Już od razu wiadomo było kto tutaj będzie najpotężniejszym wojownikiem. Druga - biała, uśmiechnięta od ucha do ucha, a oczy miała złote. Przyszły archanioł? Na pewno. Ale ten trzeci dzieciak... Okropność. Jakieś takie wychudzone, ludzkie czaszki na uszach, zielone... Nie, to na pewno nie jest członek rodu De'Lacour. Rodzina ta była bowiem bardzo szanowana wśród francuskich kotów.
Lata mijały, potomstwo się rozwijało. Matka i ojciec byli bardzo dumni ze swojego syna i córki. Szkoda, że tylko z nich. Druga córka natomiast była typowym wyrzutkiem rodziny. Ojciec, będący przywódcą tamtejszego stada ani trochę jej nie lubił. A matka? Matka ją olewała. Lisette, bowiem tak właśnie nazywała się ta czarna owca rodziny za wszelką cenę chciała pokazać innym, że nie jest taka bezsilna, ale rodzina na tyle niszczyła jej reputację, że nawet gdy była już całkiem pokaźną, ładną i zdolną lwicą pozostawała zakałą.
Nie pozostawała jednak temu obojętna. W końcu nadszedł dzień, w którym podczas zebrania całej grupy wyraziła swoje zdanie. Wszystko, co leżało jej na sercu. Krzyczała. Wykrzykiwała wszystkie obelgi na swoją rodzinę przy wszystkich lwach. Nie uszło jej to jednak na sucho. Ojciec czym prędzej wygnał ją z krainy, pozostawiając na pastwę losu. Lisa usatysfakcjonowana tym, że udało jej się coś z tym zrobić włóczyła się praktycznie po całym świecie. Raz w Albanii, potem w Rosji, Czechach, Japonii i na Madagaskarze. Aż w końcu pewnego dnia odnaleźli ją. Wsadzili do klatki i chcieli przenieść do jakiegoś zoo na drugim końcu kuli ziemskiej. Tak też wsadzili ją do jakiegoś promu wraz z innymi zwierzętami i odpłynęła. Rejs był długi, mijały dni, a może tygodnie? Pogoda sprzyjała. Ale nie tamtego dnia. Sztorm wzniósł się na całym oceanie. Woda szalała, a co robiła w tym momencie Lisette? Zdychała. Traciła siły. Zgadnijcie dlaczego? Tak, to właśnie ona spowodowała ten sztorm. Włożyła całą swoją moc. Zatem burza była ogromna, a statek rozbił się na kawałki o wielkie skały. I wtedy... zapanowała ciemność. Umarła?
***
Zimny powiew morskiej bryzy pieścił delikatnie jej już prawie suche, zielone futro. Oczy z pionowymi źrenicami powoli otworzyły się, a jasność słońca je oślepiła. "Jestem w niebie?" zapytała sama siebie próbując wstać. Była wycieńczona. Uniosła jedną brew po czym na chwiejnych nogach weszła w głębie puszczy. I tak zaczęło się jej nowe życie. Życie tutaj, w Gildii Mroku.
Charakter: Jaka jest Lisette? Och, to bardzo proste... Na pierwszy rzut oka: Wredna suka. Jej nieodłącznym towarzyszem jest irytujący uśmieszek na pysku. Zadufana w sobie jak mało kto, oszustka jakich mało. Chełpi się swoim pochodzeniem i nazwiskiem jak i rangą, a także umiejętnościami. Okropność. Najlepsza definicja do słowa zołza oraz jędza. Co się stanie, gdy poznasz ją bliżej i będziesz dla niej jak przyjaciel, a nie kolejne nic nie warte, nędzne chuchro? No właśnie. Prawdziwa Lisette to bardzo dobre stworzenie. Chowa się twardym murem hipokryzji, wredoty i zła, ale tak naprawdę ma miękkie serce, które bardzo łatwo zranić. Szkoda, że to jedyne dobre cechy, które posiada.
Atut: Szybkość.
Ekwipunek: Kamienie, sztylet, cukierki.
Coś więcej: --
Dlaczego chcesz zostać samotnikiem* --
Moc* Władanie ogniem - Co tu dużo tłumaczyć? Lis potrafi dowolnie władać ogniem. Wzniecać go, gasić, tworzyć znikąd, wytwarzać z niego różne kształty i posługiwać się nim tak, by topić kamień/szkło na określony przez siebie wzór. Ogólnie może robić z ogniem co jej się podoba.
Ostatnio zmieniony przez Lisette dnia Pon 23:25, 13 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|